Najważniejszym dla mnie była motywacja. Pośród codziennych przemyśleń i sytuacji, postawiłam sobie wysoką poprzeczkę, która w gruncie rzeczy kiedyś byłaby dla mnie nie do przeskoczenia. Dziś dużo siły czerpię ze swojego szczęścia, rodziny i pracy. Najważniejsze to zająć się tym, co przynosi dla nas satysfakcję.
Moim pierwszym krokiem, co prawda jeszcze nie milowym, była eliminacja białego pieczywa, śmietany, ziemniaków oraz masła z jadłospisu. Bardzo lubiłam świeży biały chlebek...
Sukcesywnie odstawiłam część słodyczy i chipsy:) Ale jeśli mam nieodpartą pokusę na coś słodkiego to oczywiście sobie nie odmawiam, gdyż jak już wcześniej się przyznałam nie lubię się katować, nie o to w życiu chodzi by cierpieć i nie móc czegoś na co ma się ochotę...
Najważniejsze to wierzyć w siebie, to czyni cuda:)
W następnej odsłonie, kolejny kroczek ku magicznej i wymarzonej 60-ki:)
Buziaki
Justyna
Dokładnie jeżeli mamy na coś ochotę to nic się nie stanie jak raz damy się skusić ważne tylko, żeby to nie było codziennie.Dieta eliminacyjna jest świetna bo każdy kto nagle zredukuję ilość kcal do 500 długo nie wytrzyma, a waga znowu wróci.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, powiem szczerze, że stopniowa eliminacja produktów najbardziej kalorycznych jest lżejszą do przebycia. Człowiek przyzwyczaja się do zdrowszego jedzenia i w gruncie rzeczy je mniej. A tak zapychał się człowiek tym chlebem...:( buu
Usuń