poniedziałek, 28 stycznia 2013

Odchudzanie #3

Gdy już oczyściliśmy swój organizm, czujemy się zdrowsi i pełni sił to możemy teraz zacząć przyzwyczajać swój organizm do wysiłku fizycznego. Nie jest to łatwa sprawa, znowu musimy pogrzebać przy swojej motywacji...
Jeśli nie stać nas na karnet na basen czy siłownię to zróbmy coś co nic nas nie kosztuje, jedynie nasz zapał. Wystarczy, że za cel postawisz sobie np. odstawienie samochodu czy komunikacji miejskiej, bieganie czy treking. I nie odpuścić choćby nie wiem co.

Ci, którzy chcą zainwestować w siłkę czy basen, dobrym wyjściem będzie rozejrzenie się za takim miejscem gdzieś blisko domu, pracy czy szkoły. Na prawdę ułatwia to codzienny wysiłek. Gdybym miała jechać w zimie na drugi koniec miasta na basen i później wracać dwoma autobusami z przesiadką to logiczne - nie chciałoby mi się, jednak gdy wracając z pracy do domu przechodzę koło basenu to wiadomo, że wstąpię:)
Równie ważnym jest znalezienie towarzysza. Jeśli go masz, to super, mobilizujcie się na wzajem.

Kiedyś ktoś mi powiedział: "Zesraj się, nie daj się!" - a teraz ja mówię to Wam:)

Ja tymczasem uciekam do pracy:*

Buźka
Justyna

piątek, 25 stycznia 2013

Odchudzanie #2

Pozbycie się toksyn z organizmu oraz wspomaganie odporności

Chodzi o to, by wyrzucić z siebie to, co zalegało w nas kilka lat. Większość z nas nawet nie zdaje sobie sprawy o ich istnieniu, jednak niestety, te różne negatywne związki chemiczne przenikają do naszego organizmu ze środowiska lub z przetworzonym jedzeniem (fast foody, alkohol, papierosy jak również leków) i kumulują się w nas przez dłuższy czas.

Przed wprowadzeniem w życie etapu odchudzania warto zadbać o to, by zacząć go w zdrowym ciele.

Polecam dietę oczyszczającą z toksyn. Powinna ona trwać od 2 do 3 tygodni. Jest to dieta polegająca na zwiększeniu ilości owoców, warzyw, maślanki (ogólnie wszystkich produktów mlecznych fermentujących) oraz pełnoziarnistych produktów zbożowych bogatych w błonnik. Bardziej kontrowersyjną dietą jest po prostu głodówka lub dieta jednostronna, czyli np. jabłkowa, ale nie dłuższa niż 3 dni! Ważnym jest, bez względu na to jaką dietę sobie wybierzcie, żeby dziennie wypijać 2 litry wody.

Podwyższenie potliwości sprzyja pozbyciu się toksyn z organizmu, polecam np saunę. Skuteczny jest również codzienny poranny prysznic na przemian ciepłą i zimną wodą. 

Jeśli ktoś nie wierzy w naturalne sposoby na pozbycie się toksyn to może spróbować innych metod - plastry na stopy, tabletki, suplementy diety, herbatki czy napoje.


Moja dieta oczyszczająca ?
Jako że, moja decyzja odnośnie odchudzania zapadła w listopadzie a jest to okres wzmożonych chorób i infekcji, to zainwestowałam o swoją odporność. Zaczęłam od Preventic Extra, później przerzuciłam się na zwykły tran. Odpukać, do tej pory nie chorowałam.
Podjęłam również kuracje aloesową, o niej pisałam TU .

Gdy dbanie o odporność stało się już rutyną, podjęłam dietę eliminującą toksyny. Moja trwała niecałe 2 tygodnie. Warzywa i owoce w różnej postaci, na parze, świeże czy gotowane, herbatki, woda, soki, jogurty, maślanki, makaron brązowy, pieczywo chrupkie WASA. Nie jadłam zupełnie chleba.

Podczas samej tej diety udało mi się zrzucić 2 kilogramy.

Rozwijając temat herbatek, bo także mam o nich coś do powiedzenia i pokazania Wam te, które u mnie się sprawdziły.


Trafiłam kiedyś na ciekawy wątek ziół Ojca Gabriela. Kilka słów o jego osobie znajdziecie właśnie tu .
Postanowiłam spróbować magicznych herbatek… Zakupiłam dwie (wspomagająca trawienie i odchudzanie). 



Jeśli masz problemy z wypróżnianiem, spróbuj właśnie tej.



Tej natomiast jeszcze nie piłam.



Suplementem diety godnym polecenia jest Goodbye Apettite. W gruncie rzeczy, wodę tak czy siak trzeba wypić więc wsypując ten suplement do wody nie dość że zyskujemy fajny zapach wody, to jeszcze trzy podstawowe składniki pozytywnie wpływają na nasz organizm. Polecam, choć nie każdy ma o nim pochlebne zdanie. Niektórzy mówią że to pic na wodę, jednak ja podchodzę do tego w ten sposób, że w coś trzeba wierzyć, aby mieć motywację...


Są różne herbatki, które popijam. Najczęściej jednak piję zielone, białe, czarne, Rooibos czy PU-ERH.

Zaciekawiła mnie ta herbatka, ekologiczna z Chin;)


Pozdrawiam
Justyna



czwartek, 24 stycznia 2013

Moje pomadki #1

Dziś odsłona kawałka mego skromnego życia. Tym razem pokażę Wam moje pomadki. Część z nich zupełnie przeze mnie zapomniane i leżące na dnie toaletki natomiast część zupełnie nowych i najczęściej używanych. Jednak w kolejnej odsłonie pomadek pokażę Wam moje besty pomadkowe i te które polecam. Na błyszczyki z mojej kolekcji również przyjdzie pora:)




Pierwsze dwie pomadki, RIMMEL, 050 PARADISE oraz YVES ROCHER, 51 BEIGE VANILLE.
Poniżej przedstawiam kolorki, jak widać, bardzo do siebie podobne.




















Kolejna, to pomadka z Celii, oczywiście nudziak, Nr 605. Jeśli interesuje Was jej recenzja to chętnie cokolwiek napiszę na jej temat. Są plusy i minusy.



Próbeczka na moich ustach.




Uwaga! Pilnie poszukuję kolejnego nudziaka, może ktoś poleci coś fajnego?










Teraz jeszcze jedna pomadka z YVES ROCHER, Nr 51, ta pomadka należy do tych zapomnianych, zagrzebanych gdzieś na dnie. Mimo upływu daty ważności nic się z nią nie dzieje, dalej pięknie pachnie i wygląda, więc postanowiłam ją zatrzymać, może jeszcze się przyda (tu odzywa się mój instynkt chomiczka...)


Na koniec pozostawiłam najostrzejszą pomadkę jaką posiadam, jest to moja pierwsza i jedyna czerwona pomadka. A mianowicie MAYBELLINE, Nr 530 FATAL RED. Kupiłam ją pod wpływem impulsu gdyż potrzebowałam czerwonej pomadki na przebieranego sylwestra. Powiem, że nawet nieźle się sprawdziła podczas imprezy, tylko raz ją poprawiłam. Ale jest za to spory minus, pozostaje wszędzie... Poza tym kolor raczej jest pechowo dobrany do mojej karnacji. Lepiej wygląda do cery ciemniejszej i cieplejszej.

Na dziś to wszystko... 
Jutro kolejny post!

Justyna

środa, 23 stycznia 2013

Odchudzanie #1

Moim celem jest uzyskanie wagi 60 kg. Było to moje marzenie od szkoły średniej. Tylko wcześniej do 60-ki było mi znacznie bliżej niż obecnie. Dziś waga wskazuje dokładnie 77,3 kg. Mam za sobą już parę kilogramów a przed sobą kilka razy więcej. Nie należę do osób które katują się niemiłosiernie nic nie jedząc czy ćwicząc codziennie. 

Najważniejszym dla mnie była motywacja. Pośród codziennych przemyśleń i sytuacji, postawiłam sobie wysoką poprzeczkę, która w gruncie rzeczy kiedyś byłaby dla mnie nie do przeskoczenia. Dziś dużo siły czerpię ze swojego szczęścia, rodziny i pracy. Najważniejsze to zająć się tym, co przynosi dla nas satysfakcję. 

Moim pierwszym krokiem, co prawda jeszcze nie milowym, była eliminacja białego pieczywa, śmietany, ziemniaków oraz masła z jadłospisu. Bardzo lubiłam świeży biały chlebek...





Sukcesywnie odstawiłam część słodyczy i chipsy:) Ale jeśli mam nieodpartą pokusę na coś słodkiego to oczywiście sobie nie odmawiam, gdyż jak już wcześniej się przyznałam nie lubię się katować, nie o to w życiu chodzi by cierpieć i nie móc czegoś na co ma się ochotę...

Najważniejsze to wierzyć w siebie, to czyni cuda:)


W następnej odsłonie, kolejny kroczek ku magicznej i wymarzonej 60-ki:)
Buziaki

Justyna



wtorek, 22 stycznia 2013

Parę kilogramów mniej...

Gdy ważyłam 84 kg, około 2 miesięcy temu postawiłam przed sobą cel. Redukcja wagi.
Dziś ważę 77,5 kg... 
Nie ukrywam, że wzięłam się za siebie. O swojej diecie, wspomagaczach odchudzania i tym co robię opowiem Wam w kilku postach. Jeśli jesteście zainteresowani, dajcie znać:)

Moje niezastąpione micelki i codzienny demakijaż


Mój codzienny demakijaż zaczynam od Żelu micelarnego BeBeauty z Biedronki. Z czystym sumieniem mogę go wszystkim polecić. Miłością do tego żelu zaraziła mnie ciocia. U niej spróbowałam i przeniosłam go do swojej codziennej pielęgnacji. Porządnie atakuje mój makijaż i często nie muszę po nim poprawiać płynem do demakijażu.


Zalety:
- skromny design,
- zmywa makijaż,
- delikatnie pachnie,
- nie podrażnia,
- nawilża i odświeża,
- jest tani,
- dobrze dostępny,
- usuwa nadmiar sebum.

Wady: niestety, albo stety... nie znalazłam ani jednej!

Był taki moment, że skończyło się moje pierwsze opakowanie żelu i nie miałam jak go kupić ponownie. Używałam wtedy czegoś co już miałam w domu. I z biegiem czasu stan cery stopniowo mi się pogarszał. Szybko zaczęła się przetłuszczać, wyskakiwały nieprzyjemne krosty. Bardzo szybko wróciłam do tego micelka i wyleczyłam buźkę.

Polecam dla skóry tłustej z problematycznej. To już moje kolejne opakowanie, sama nie wiem które... Ja, bez tego żelu, już sobie wręcz nie wyobrażam demakijażu. Jest moim ulubionym ever!




Gdy tego potrzebuję, kolejnym krokiem, jest Płyn micelarny z Eveline Cosmetics, Magia Orchidei, Hipoalergiczny do skóry wrażliwej. Pomijając Biodermę, to jeden z lepszych płynów jakie miałam. A świadczy o tym fakt, że kończę moje trzecie opakowanie. Czy zostanę z nim na dłużej? To się okaże...

Zalety:
- nienagannie radzi sobie z demakijażem,
- bezzapachowy,
- niska cena,
- nie wysusza,
- dobry skład,
- dobra dostępność,
- nawilża,
- nie jest testowany na zwierzętach.

Wady:
- niewydajny,
- czasem szczypie w oczy.


Tak więc, podsumowując. Około 5 lat szukałam swojego idealnego demakijażu. Przypadek chciał, że sięgnęłam po coś tańszego i wcale nie znaczy gorszego. Płyn micelarny z Eveline odstawię na jakiś czas i poszukam czegoś innego.

A tymczasem może ktoś z Was poleca jakiś dobry płyn micelarny?

Justyna

poniedziałek, 21 stycznia 2013

[TAG] Moja kosmetyczka


Moja kosmetyczka
Duszą mich wszystkich torebek od jakiegoś czasu stała się kosmetyczka. To ona towarzyszy mi na co dzień. Sentyment nie pozwala mi zmienić ją na inną, choć jest stara i prawie się rozpruwa… Widziałam wiele pięknych kosmetyczek, jednak ta, którą dostałam kiedyś gratis podczas zakupów w Yves Rocher sprawdza się jak na razie najlepiej. Mieści się w niej wszystko czego potrzebuje:)


Jak widać nie mam w niej zbyt wiele rzeczy a jednak znajdę w niej wszystko co jest mi niezbędne.

Puder. W tym przypadku elf, kolor Porcelaie. Pacnięcie nim w ciągu dnia świecącego czoła i policzków jest dla mnie zbawienne. Jak widać liznęłam już dna:( Do kosmetyczki staram się dobierać pudry z lustereczkiem, by nie marnować miejsca na oddzielne lustereczko.

Carmex musi być. Bez niego nie wyobrażam sobie dnia.

Błyszczyk. W kosmetyczce noszę zawsze kolor neutralny pasujący do wszystkiego.

Miniaturka kremu do rąk. Zależy mi tu na doraźnej pomocy, która mieści się w kosmetyczce;)

Spray do nosa do oczyszczania i nawilżania noska;)

HydroBalanse. Krople do oczu niezbędne po kilku godzinach pracy z komputerem.

Nitka do zębów, pilniczek, coś do wiązania włosów:)

Moja kosmetyczka chyba niczym nie wyróżnia się od Waszych. Ja jednak bardzo lubię oglądać co macie w swoich;)
Jutro kolejne recenzje, tym razem moich micelków…

Justyna

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Moja historia z suchymi szamponami...

Zaczęło się to Pani Agusławy z agisboutique.blogspot.com i jej pozytywnych recenzji suchego szamponu Batiste. Pomyślałam, że fajnie jest mieć taki gadżet tym bardziej że moje włosy szybko się przetłuszczają.
Z tą myślą zaczęłam plądrować allegro w poszukiwaniu suchego szamponu. Wtedy ukazał mi się pierwszy raz SYOSS. Dodam, że nie były one jeszcze dostępne w Rossmanach. Koszt około 15 zł + przesyłka, myślę biorę. Wtedy wzięłam ten niebieski.

Nadszedł pierwszy dzień użytku, powiem szczerze zrobiło wrażenie. Jednak po kilku użyciach (dokładnie po 4) mogłam go wyrzucić już do kosza. Dlaczego? Bo zamiast białego proszku z dozownika leciała woda i powietrze. Myślę sobie, ale ze mnie farciara, kupiła jedno opakowanie na allegro i to feralne. Wtedy podjęłam decyzję, że kupię go jeszcze raz. Znalazłam go już w którejś drogerii i na dodatek w promocji za około 13 zł, zielony i niebieski. Hm, taka okazja, to biorę dwa! Jakież było moje rozczarowanie, że i te dwa okazały się bublem na 3 użycia! Przestrzegam wszystkich! Jestem wściekła na siebie.
Nie wiem, może to ja nieumiejętnie go używałam, ale przeczytawszy na etykiecie sposób użycia, wydało mi się że nie robię niczego wbrew zaleceniom... Czy Wam też przytrafiły takie feralne produkty czy te szampony po prostu takie są???

Szukam dalej. Odwiedzam któregoś pięknego dnia Rossman'a, co ja widzę? W promocji suchy szampon z Toni&Guy! Kosztował wtedy około 30 zł. Wypróbowałam, był świetny, spełniał swoje zadanie w sposób czarodziejski bo nie zostawiał tak białego proszku po sobie a włosy były po nim odświeżone. Ale gdy zaczął pryskać już ostatkiem sił to w rossmanie nie było już promocji:(


Ale... Obok SYOSSów zauważyłam suche szampony z ISANA, próbuję, co mam do stracenia?
Isanę uważam lepszą od SYOSSów jednak dupy mi nie urwała, szukam dalej...

W końcu przyszedł czas na wypróbowanie legendarnego i polecanego BATISTE. Zamówiłam sobie dwa FRESHe na allegro. Sztuka około 15 zł. Jestem w połowie drugiego opakowania. Kurde, czemu ja wcześniej się na niego nie zdecydowałam?? Używa się go bardzo przyjemnie, szczególnie zadowalają mnie zapachy. Najgorsze w tych szamponach jest jednak ich dostępność w Polsce:( A szkoda.


Tyle na dziś moich wywodów na temat zbawicielów szybko przetłuszczonych się włosów. Nie wiem czy zostanę przy Batistach, może poszukam czegoś bardziej dostępnego?

Macie jeszcze jakieś propozycję? Które z suchych są u Nas dobrze dostępne?

Justyna

Domowy peeling kawowy z serii "zrób to sama"

Jest tani i skuteczny a ile radości sprawia nam fakt, iż zrobiłyśmy go same:) Moim zdaniem jest to kosmetyk wszechczasów! Ja osobiście nie używam już innych peelingów do ciała.

Trochę to trwało zanim doszłam do perfekcji w jego wyprodukowaniu.
Pokażę Wam kilka opcji.

Potrzebujemy półproduktów:
- kawa mielona, pół szklanki (najtańsza)
- woda
- miód
- oliwa (z oliwek lub pestek winogron)

Pamiętajmy o dwóch zasadach. Do kawy do dajemy albo miód albo oliwę albo wodę, dzięki czemu mamy trzy różne peelingi o trochę innych właściwościach.

Opcja nr 1.
Do pół szklanki mielonej kawy dodajemy 2-3 łyżki miodu.

Opcja nr 2.
Do pół szklanki kawy dodajemy kilka łyżek wody.

Opcja nr 3.
Do pół szklanki kawy dodajemy kilka łyżek oliwy.

Teraz dodatki, które można dodawać wedle uznania do każdej z 3 opcji.
- cynamon (mielony) - działa on rozgrzewająco, ujędrniająco i ściągająco,
- imbir (świeży lub mielony) - działa odkażająco i oczyszczająco,
sól - zmiękcza skórę.


Nie wiem jak to się dzieje, ale po dodaniu cynamonu wszystko tak ładnie się ze sobą scala. Osobiście nie stosuję imbiru, ale polecam - fajnie działa. Jeśli chodzi o sól, to jej stosowanie nie jest dla mnie przyjemnym zabiegiem, gdyż piecze, dlatego zastąpiłam ją solą do kąpieli którą wsypuję do wanny i mieszam z wodą. W taki sposób skóra również jest zmiękczana i po krótkiej kąpieli w takiej wodzie moje ciało jest przygotowane na przyjęcie peelingu:)


Najczęściej stosuję opcję peelingu nr 1 lub 2 z dodatkiem cynamonu, u mnie się on sprawdza najlepiej:)


Cała miksturka wygląda trochę nieestetycznie ale pachnie nieziemsko i działa niesamowicie:)



W następnej odsłonie peeling cukrowy.

Zapraszam również do mojego rozdania link:
 http://malinowychrusniak.blogspot.com/2013/01/konkurs-rozdanie.html
Justyna



sobota, 12 stycznia 2013

Konkurs/ Rozdanie :)

Kochani, 
Ogłaszam pierwszy konkurs na moim blogu. Tematem konkursu są kosmetyki naturalne.
Tym razem do wygrania będą pełnowymiarowe trzy kosmetyki do makijażu (niespodzianka).


Regulamin:
Aby wziąć udział w konkursie musisz:
  • być obserwatorem mego bloga,
  • zaproponować (dodać komentarz pod tym postem) Twoim zdaniem najlepszy kosmetyk mineralny i przekonać mnie do jego kupna,
  • poinformować swoich obserwatorów (na swoim blogu) o tym konkursie, wystarczy odnośnik.

Na odpowiedzi czekam do końca stycznia 31.01.2013 roku.

Wszystkie nagrody są nowe i ja jestem ich sponsorem.
Do konkursu musi być zgłoszonych minimum 20 osób.
Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w ciągu trzech dni od dnia zakończenia konkursu.
Na adres osoby, która wygra konkurs, oczekuję kolejne 3 dni od dnia ogłoszenia zwycięzcy.
W konkursie nie mogą brać udział osoby, których blogi stworzone są tylko do konkursów.

Odpowiedź pod tym postem musi być sformułowana w następujący sposób:

Obserwuję jako: ....
Link do mego bloga: ....
Kosmetyk, który polecam to: ...
Uzasadnienie: ...

Życzę powodzenia oraz dobrej zabawy:) 
Liczę na ciekawe odpowiedzi:)

Justyna



Pielęgnacja moich stóp

Dziś naświetlę Wam codzienną pielęgnację moich stóp.
Nigdy nie miałam z nimi zbyt dużego problemu natomiast teraz, gdy na codzień męczę je butami na wysokim obcasie, staram się im choć w małym stopniu zrekompensować te katusze.

Oto mój zestaw:

Po całym dniu pracy moje stopy i ogólnie całe ciało lubi poleżeć sobie w wannie. Tu następuje 1 etap mojej pielęgnacji stóp. W ruch idzie tareczka. Traktuję ją jako masażer i delikatnie masuje całe stopy. Następny w kolejności jest peeling. Obecnie używam Peeling złuszczający z naturalnym pumeksem, kwasami owocowymi AHA i lanoliną, No36 do stóp. Niedawno skończyłam Peeling do stóp Wiśniowa Świeżość, AVON i pewnie kupię sobie taki następny jak skończy się ten z No36.

Po kąpieli, ale oczywiście nie codziennie, robię osobną kąpiel stóp w Soli  do stóp zmęczonych z BingoSpa. Energizująca, z Guaraną i minerałami z Morza Martwego.


Ostatnimi czasy kosmetyki z BingoSpa robią furorę w mojej pielęgnacji i mam ochotę wypróbować wszystko co mają w swoim asortymencie:)
Wracając do stóp... Chyba najważniejszym etapem jest ten przed snem. Co dzień je nawilżam, aktualnie balsamem z algami "Morska Bryza" AVON. 


Na koniec nakładam cieplutkie skarpetki żeby nie marznąć z stópki:)


Podzielcie się ze mną opiniami i poradami na temat kosmetyków lub leków, które mogą poprawić mi krążenie krwi w kończynach... Zawsze mam zimne ręce i stopy:( 

z pozdrowieniami:*

środa, 9 stycznia 2013

Regeneracja od wewnątrz

Wieczorem przyrządzam miksturkę z aloesu. 
- 1/4 szklanki soku z aloesu
- 1/4 szklanki wody
- 1/4 szklanki soku z cytryny
- 1/4 szklanki oliwy (z oliwek lub pestek winogron)

Aloes wspomaga odporność, reguluje metabolizm oraz jest zalecany przy chorobach skóry.




Codziennie rano wypijam przyrządzoną wcześniej mieszankę, tran oraz kapsułki AsystorHair. 
O ich działaniu wypowiem się jak skończę kolejne opakowanie.


Polecam!




Tragus, kolczyk w chrząstce - jak to się zaczęło...

Miłość od pierwszego wejrzenia, impuls i zrobione... Kolczyk w chrząstce, tzw. tragus.

Zrobiłam go dokładnie 7 grudnia, czyli ponad miesiąc temu. Średnio okres gojenia to 2-3 miesiące, a może się nawet wydłużyć, a to wszystko uzależnione jest od naszego organizmu oraz higieny jaką zapewniamy świeżo przekłutemu miejscu...

Jeśli chodzi o pielęgnację...
O kolczyk i świeże przekłucie, od samego początku należy bardzo dbać!
Nie dotykaj kolczyka brudnymi rękoma. Często (przynajmniej 2 razy dziennie) przemywaj ranę roztworem rumianku, solą fizjologiczną, Oktaniseptem lub roztworem soli morskiej (1/8 łyżeczki soli morskiej rozpuszczonej w pół szklanki wody). Broń Boże nie przemywaj spirytusem ani wodą utlenioną, co może wywołać podrażnienia rany. Spodziewaj się kilku-tygodniowej opuchlizny oraz przebarwień, swędzenia lub strupków wokół przekłucia,  - to normalne.
Staraj się nie robić makijażu i nie stosować różnych specyfików oraz nie spać na przekłutym uchu gdyż to może znacznie wydłużyć czas gojenia się rany.
Podczas przekłucia zalecano mi abym unikała początkowo kąpieli w wannie (tylko prysznic), sauny, basenu, solarium:(
I najważniejsze, pić dużo wody, nawadniać organizm, być wypoczętym, wyspanym i niezestresowanym.

Gojenie mojego tragusa uważam za prawie zakończone. Po upływie 3 miesięcy zamierzam zmienić kolczyk na złoty, gdyż ten który otrzymała m w salonie jest wykonany ze stali chirurgicznej przypomina srebrny kolor, a ja nie noszę srebra.

Przy wychodzeniu z salony Pani powiedziała: "Zapraszam na kolejne przekłucia" ...

Więc na koniec ostrzeżenie!
UWAGA: piercing jest ZARAŹLIWY, nie przestaniecie na jednym kolczyku! Ja już planuję następne....